"Żona Modna" I. Krasicki - scenariusz
,,Żona modna”
AKT I
NA PODWÓRZU NA ŁAWCE WSPÓLNIE ROZMAWIAJĄ ZNAJOMI.
SCENA I
PIOTR I ZNAJOMY PANA PIOTRA
Znajomy: Chyba się już panie Piotrze ożenił?
Piotr: Dziękuje!
Znajomy: A to czemu dziękujesz?! Czy już Ci się sprzykrzyły małżeńskie ogniwa?
Piotr: Zazwyczaj tak bywa- pierwsze czasy cukrowe, a potem.......
Znajomy: Czyż rozczarowany jesteś ożenkiem?
Piotr: Jeszcze jak!!
Znajomy: A to dlaczego?! Może sługą jej jesteś, a ona rządczyna pani w twym domu?
Piotr: Ma talenty urodziwa pani, i grzeczna, i rozumna; odziedziczyłem po niej cztery wsie, może to lepiej, może to gorzej i tak wszystko na złe wyszło!
Znajomy: Cóż to?! Co to znaczy?
Piotr: Bo to ona wychowana w mieście!
Znajomy: A to panu nie pasuje?
Piotr: Lepsza żona ze wsi, a z miasta? Broń Boże!
Znajomy: No dobrze panie Piotrze opowiedz pan o niej dokładniej.
Piotr: Już, już chwila niech to ja sobie przypomnę, a więc to było tak. Od początku dziwne jej były gusta i wdzięki. Zanim doszło do ślubu modna Filis gardziła mym sercem. Możem niedobrze udawał aktora? Możem nią wzgardził? Bo czego mi żal to chęci wzbogacenia się o te wsie dziedziczne. Przyszło do spisania intercyzy. Cztery punkty spisane na korzyść mojej pani. I piąty punkt nadszedł zląkłem się, bo węzeł małżeński tylko śmierć kończy. Wyjeżdżamy do domu, a tu żona w złym humorze.
AKT II
PRZED WYJAZDEM. DROGA DO DOMU, SŁYCHAĆ KONIA I BAT WOŹNICY.
SCENA I
PAN PIOTR I KARETA
Żona: Czym pojedziemy?
Piotr: Karetą
Żona: A nie na resorach?
Piotr (na stronie): A to dama! Karetę angielską sprowadziłem z zagranicy i się o nią targowałem i kupiłem. Czas wsiadać to ona słaba i podróż trzeba odkładać, kiedy zdrowsza wsiada do karety, a przy niej jej suczka kochana. To ją słudzy do karety pakują: skrzynki, skrzyneczki kładą; worki i paczki, pudełka perfum i od tabaki, pudło od kornetów i kosz na drobiazgi i w klatce kanarka. Chcę wsiąść- a gdzie nie ma miejsca, więc biorę kanarka na kolana. Jedziemy. Jestem szczęśliwy, a jejmość smutna. Ja jestem smutno, a kanarek śpiewa.
AKT III
PRZERWANE MYŚLI ŻONY. JEDZIE POJAZD, SŁYCHAĆ ŚPIEW PTAKA I ROZMOWĘ MAŁŻEŃSTWA.
SCENA I
PAN PIOTR I ŻONA
Żona: Masz kucharza?
Piotr: Oczywiście moje serce. Proszę nie zadawaj takich zbędnych pytań. Zamilkłem, a ona znów o co innego pyta.
Żona: A stangreta?
Piotr: Może ten co nas wiezie to furman, ale lepszego nigdzie nie znajdziesz.
Żona: No, a ten kucharz jaki on?
Piotr: Najlepszy.
Żona: Bo on dla mnie musi być niezastąpiony i nieoszacowany! Musi dobrze przypiekać racuszki, łazanki. Wedle mego kaprysu spełniać me zachcianki i żeby pasztetnik umiał zrobić ładny.
Piotr: Umie.
Żona: Ty uwierz mi, jeśli mamy razem żyć uczciwie, weź dla mnie ludzi godnych do pomocy: kucharzy cudzoziemców, pasztetników modnych i koniecznie cukiernika, a serwis zwierściadlany masz?
Piotr: Nie mam.
Żona: Jak to? A rozumiem jeszcze się do trybu wiejskiego przygotuję. A prócz serwisu, półki pełne brył masła i sera, tatarskie ziele w cukrze, imber chiński w miodzie, w ładunkach bibułowych kmin kandyzowany, z wierzchu toruński piernik pozłacany. Jak nie będzie czego chcę to wybacz ja do luksusu miastowego przywykłam.
Piotr: Wjeżdżamy już w bramę. Wysiadła, a wraz z nią suczka jej kochana.
AKT IV
WIEJSKI DOM PANA PIOTRA. NA PODWÓRZU SŁYCHAĆ KOGUTA, POZA TYM CISZA .
SCENA I
PAN PIOTR I ŻONA
Żona: Gdzie sala? Tu jadamy? Kto to widział tak jadać? Taka izba jest mała!
Piotr: Idziemy dalej.
Żona: A gdzie będziem spali? Ja musze mieć osobne pokoje: od książek, od muzyki, od strojów, od zabaw prywatnych, od panien pokojowych, od służebnic płatnych. Gdzie ogród, gdzie mogę odpocząć, podziwiać cyprysów gaiki, gdzie to wszystko czego pragnę?
Piotr: Zamilkłem, a modna zaczęła się dąsać. Już nie miożna było tego wytrzymać. Zmieniła wkrótce staryą izebkę w istny pałac. To wszystko bardzo krótko trwało, a potem zeszli się goście na bal.
AKT V
SŁYCHAĆ ROZMOWY LUDZI I MUZYKĘ.
SCENA I:
Piotr: Głośno jest bardzo i dużo tych gości i nagle słyszę grzmot fajerwerek i to stodoła się pali. Biegnę i gaszę, ratuję i krzyczę i płaczę. I taki wydatek mnie to kosztuje, że i osiem wsi nie wystarcza, by zapłacić za wszystko. Wracamy do miasta!
AKT VI
PIOTR ROZMAWIA ZE ZNAJOMYM W PARKU.
SCENA I
PIOTR I ZNAJOMY PANA PIOTRA .
Piotr: I dotąd tu już siedzimy, ale to może i dobrze bom był tak próżny, ślepy i chciwy, że żona na wydatki mnie naciągała i teraz je musze jeszcze spłacać bo posag już straciłem spłacając już część długu. Tyle mi z modnej żony zostało. I sam sobie winy byłem bo na te wsie posagu się nastawiłem.
Znajomy: No to teraz pana rozumiem.
_____________________________________________________________________________________
Narrator:
I TO WSZYSTKO TAK SKOŃCZYŁO SIĘ. WIĘC UWAŻAJCIE MOI MILI – NIE LICZY SIĘ BOGACTWO, ALE MIŁOŚĆ I UCZCIWOŚĆ. MORAŁ TAKI Z TEGO MAMY: „BOGACTWO JEST JAK WODA MORSKA: IM WIĘCEJ PIJESZ, TYM WIĘKSZE MASZ PRAGNIENIA”.