dług ekologiczny jest pojęciem trochę mylącym. nie chodzi w nim o zaległości, ale wykorzystywanie "do przodu". natura potrafi się zregenerować po działalności człowieka, ale potrzebuje na to czasu. problem polega na tym, ze obecnie dajemy (i wymagamy) od niej coraz mniej czasu na to. kiedyś człowiek brał od natury tyle ile potrzebował. dziś niestety bierzemy "na zapas". powstanie w przyrodzie surowców takich jak węgiel, ropa naftowa czy drewno wymaga czasu. współczesna cywilizacja spożywa go więcej niż natura jest w stanie wytworzyć. zjadamy zapasy wytworzone przez naturę przed rozwojem cywilizacji. ciągle słyszymy o kurczeniu się zasobów nieodnawialnych, ale nie przejmujemy się tym. to jak zarabiać 2000 miesięcznie a wydawać 3000 zaciągając kolejny debet/kredyt. kiedyś banki odmówią nam finansowania i to samo jest z naturą. kiedyś nie będzie w stanie wytworzyć zadowalającej nasze potzeby ilości surowców. nasze zapotrzebowania coraz bardziej przekroczą jej zdolność wytwórczą. dług ekologiczny nie jest liczony w pieniądzach, ale "dniach odebranych Ziemi". obecnie od połowy sierpnia "żyjemy na kredyt" przyszłych pokoleń. rozwiązaniem w tej sytuacji jest pełna świadomość ekologiczna - zminimalizowanie zapotrzebowania na surowce nieodnawialne oraz wybieranie produktów powstałych w wyniku recyklingu. działania pojedynczej osoby mogą wydawać się mizerne, ale w skali globalnej to wielki krok. najprostszymi działaniami mogą być te najbardziej proste i oczywiste, jak racjonalne korzystanie z energii elektrycznej (gaszenie zbędnego oświetlenia, wyłącznie nieużywanego sprzętu), gazu (dobór palnika do garnka) i wody (proste zakręcanie kranu podczas mycia zębów). segregacja odpadów i korzystanie z materiałów z recyklingu (np papier). przesiadka z samochodu na środki transportu zbiorowego czy rower zmniejszające zapotrebowanie na paliwa ropopochodne. warto wspierać też technologie odnawialne czerpiące energię energię ze słońca, wiatru czy ruchu wody.
