Miasta - mniejsze czy większe - zawsze jednak pełne są ludzi, zgiełku, hałasu, czasem chaosu. Mnogość ulic, domów, blokowisk, przejeżdżających autobusów, tramwajów może przyprawić o zawrót głowy. Niełatwo w mieście o chwilę wytchnienia, ciągle ktoś gdzieś pędzi, pośpiech jest bowiem powszechny. Miasta (zwłaszcza stolice) stają się rozpoznawalne dzięki charakterystycznym budowlom, które określają charakter danego miejsca. Kiedy myślimy o Paryżu, myślimy również o wieży Eiffla. W Nowym Jorku przywita nas Statua Wolności, w Londynie natomiast Big Ben. Moskwa ma swój znany na całym świecie Kreml, a Warszawa sięgający chmur Pałac Kultury i Nauki. Mniejsze miasta i miasteczka mimo swoich licznych atrybutów, pięknych budowli, kolorowych uliczek, pozostają na ogół anonimowe i rzadko rozpoznawalne. Zanim jednak powstały ogromne przestrzenie miejskie, skupiska aglomeracyjne, miasto było - jak na dzisiejsze kanony - niewielką osadą położoną wokół zamku. Niektóre powstawały zupełnie naturalnym rytmem, inne zaś na rozkaz bezwzględnego, absolutnego władcy (np. Petersburg Piotra I). Pojawiły się również metropolie, wokół których nawarstwiły się liczne legendy, bądź tez osiągające wymiar symboliczny. Tak właśnie jest w przypadku Babilonu, który stał się symbolem pychy i upadku rozwiniętej cywilizacji, czy też Jerycha, zburzonego przez dźwięk siedmiu trąb. Skolei stolica Grecji często kojarzona jest z rozkwitem kultury i sztuki, natomiast Rzym to tzw. wieczne miasto. Najbardziej znanym miastem w greckiej mitologii jest Troja, która stała się źródłem inspiracji dla wielu twórców literatury i sztuki. Miasta bezprawia, nierządu i zbrodni także nie są rzadkością. Już bowiem w Apokalipsie św. Jana czytamy "Chodź, ukażę ci wyrok na Wielką Nierządnicę (...). Wielki Babilon. Macierz nierządnic i obrzydliwości ziemi". Miasto, w którym dominuje zło i występek, które jest siedzibą władcy okrutnego i bezwzględnego pojawia się również na kartach dramatu Juliusza Słowackiego "Kordian". Mieszkańcy Warszawy przedstawieni przez romantycznego poetę to bierna masa, przyglądająca się bez specjalnych emocji zarówno skazańcom jak i prowadzącym im żołnierzom Cara. Spiskowcy, którzy spotykają się w podziemiach pragną potrząsnąć ludem stolicy, pragną zaszczepić w nich ducha walki o wolność i niepodległość. Jest to jednak zadanie niezwykle trudne i karkołomne. Warszawę spotykamy również w III części "Dziadów" Adama Mickiewicza. W Salonie Warszawskim pojawiają się ludzie zniewoleni dyktaturą i tyranią Nowosilcowa. Strach przed nim paraliżuje jakąkolwiek chęć działania. W tym samym utworze pojawia się obraz miasta Piotra I - Petersburga. Mickiewicz pisze: "Ale kto widział Petersburg, ten powie: /Że budowały go chyba szatany". Miasto zbudowane na ludzkim cierpieniu, na rozlanej krwi wydaje się być pozbawione narodowego charakteru. Zapełniają je budowle przypominające te z innych europejskich stolic. Wszędzie słychać języki z całego świata, których użytkownicy powierzają swój los carowi i jego dyktaturze, wstępują w szeregi armii, opartej na tyranii. Petersburg ma stanowić o potędze całej Rosji, porażać swoim bogactwem i przepychem, lecz Mickiewicz słusznie dostrzega w niej "kolosa na glinianych nogach, który runie, gdy tylko słońce swobody zabłyśnie". Nieco późniejszy pisarz - Henryk Sienkiewicz w swojej powieści "Quo vadis" wprowadza wieczne miasto Rzym. To miasto Nerona przepełnione zbrodnią i niemoralnością. Jest pełne bogactwa i nadmiernego błysku. Karmiące się łatwą rozrywką, żerujące na ludzkim cierpieniu w końcu zostaje spalone na rozkaz samego Nerona. Nie zawsze jednak upadek miasta bywa konsekwencją absolutnej, dyktatorskiej władzy. Czasem jest to po prostu skutek postępu cywilizacyjnego, nowoczesności, która wypiera tradycję kulturową. Bruno Schulz - pisarz dwudziestolecia międzywojennego - w "Sklepach cynamonowych" kreuje obraz kresowego miasteczka Drohobycza, które ulega znaczącym przemianom. Również ulica Krokodyli zamieszkiwana przez głównego bohatera nie może oprzeć się przemijaniu i rozwojowi cywilizacyjnemu. Narrator "Sklepów" pisze, że "(...) w tej nowej dzielnicy rozwinęły się od razu nowoczesne, trzeźwe formy komercjalizmu. Pseudoamerykanizm, zaszczepiony na starym, zmurszałym gruncie miasta, wystrzelił tu bujną, lecz pustą i bezbarwną wegetacją tandetnej, lichej pretensjonalności. Nie dziw więc, że miejsce to zamieszkiwane jest przez szumowiny (...), przez kreatury bez charakteru, bez gęstości, przez istną lichotę moralną, tę tandetną odmianę człowieka, która rodzi się w takich efemerycznych środowiskach". Miasto pozostaje - co oczywiste - w opozycji wobec samej wsi. Miasto - siedlisko zła, rozpusty i bezprawia zostaje skontrastowane z sielskością i arkadyjskością wsi. To ona została doceniona już przez renesansowego poetę Jana Kochanowskiego w "Pieśni świętojańskiej o sobótce". Dostrzegając liczne zagrożenia czyhające na człowieka miastowego pisze: "Najdziesz, kto w płat języka dawa, /A radę na funt przedawa,/ Krwią drudzy zysk oblewają, /Gardła na to odważają". Oświecenie również nie stroni od krytyki miejskiej cywilizacji, jako przeczącej naturze człowieka, jako źródła wszelkich nieszczęść ludzkości, a przede wszystkim jako siedliska zła. Kolejne stulecia przynoszą równie pesymistyczny i bezbarwny obraz miasta. W znanym "Ojcu Goriot" Honoriusza Balzaca czytamy dialog, w którym Vautrin zwraca się do Eugeniusza słowami: "Spróbuj, spróbuj zrobić dwa kroki w Paryżu, nie natykając się na piekielne machinacje". W stolicy Francji zapanował kult pieniądza, liczy się przede wszystkim odpowiednia pozycja, kariera, osiągana często bezwzględnymi środkami. Piękno salonów, w których wolny czas spędzają najbogatsi mieszkańcy tego miasta zostaje skontrastowany z brudnym, błotnistymi ulicami oraz zatęchłym pensjonatem pani Vauquer. Eugeniusz rzuca Paryżowi wyzwanie, które jednak w ostatecznym rachunku okaże się być świadectwem jego moralnej i ambicjonalnej klęski. Obraz nędznego XIX- wiecznego miasta, pełnego brudu, nieposprzątanych ulic, klaustrofobicznych budynków przeznaczonych na malutkie, ciasne, wilgotne mieszkania, bądź równie przygnębiające urzędy przedstawia Fiodor Dostojewski w "Zbrodni i karze". To miasto, w którym panuje bezrobocie, przyszłość jawi się natomiast w bardzo czarnych barwach, widoczny jest brak jakiejkolwiek nadziei na zmianę. Petersburg jest mroczny i ciasny, wszędzie panuje nieznośny zaduch, coraz bardziej panoszy się bezprawie. Ludzie piją alkohol, by zagłuszyć otaczającą ich, pesymistyczną rzeczywistość. Picie jest ich jedyną alternatywą wobec totalnej beznadziei. Jak pisze narrator: "[...] Nieznośny odór buchający z szynków, których w tej części miasta jest szczególnie dużo i pijani, spotykani na każdym kroku, mimo iż był to dzień powszedni, dopełniał ohydnego i ponurego obrazu". Egzystencja w Petersburgu naznaczona jest wielkim cierpieniem, wegetacją i marazmem. W mieście pojawiają się ludzie, którzy chcą zyskać jak najwięcej kosztem innych (Łużyn, lichwiarka), lecz są także tacy - i to oni stanowią przeważającą większość - którzy nie potrafią, nie mogą już walczyć o lepsze jutro (Marmieładow, Katarzyna Iwanowna, Sonia). Atmosfera i napięcie panujące między mieszkańcami rodzi frustracje i wzajemne irytacje. Doprowadza do zbrodni dokonanej przez Raskolnikowi, który nie jest już w stanie żyć w takim świecie wyzyskiwaczy i wyzyskiwanych. Decyduje się na zamordowanie starej lichwiarki, wierząc, że to poprawi sytuację jego i innych dłużników. Szybko się jednak okazuje, że zbrodnia doprowadza do jego wewnętrznego upadku, zamiast zmienić wszystko na lepsze, komplikuje mu całe życie. Zabójstwo kobiety nie przyniosło mu żadnych korzyści, dostarczyło natomiast wiele problemów i rozterek. Dostojewski w "Zbrodni i karze" pokazuje mechanizm rodzącego się w człowieku zła, narastającej agresji i przemocy, jako mechanizmu obronnego wobec dramatycznej rzeczywistości. Petersburskie miasto okazuje się siedliskiem nędzy i rozpusty. Liczy się tylko pieniądz, bowiem tylko on może zapewnić człowiekowi przetrwanie. Równie nędzny obraz miasta przedstawił w "Lalce" Bolesław Prus, kreujący warszawskie Powiśle. To przede wszystkim "(...) rudery zapadnięte niżej bruku, z dachami porosłymi mchem, lokale z okiennicami dniem i nocą zamkniętymi na sztaby, drzwi zabite gwoździami, naprzód i w tył pochylone ściany, okna łatane papierem albo zatkane łachmanem (...)". Wszędzie leżą porozrzucane śmieci, z których wydobywa się ohydny smród, a przecież niedaleko znajduje się ujście pitnej wody. Ludzie owładnięci są marazem i bezsensem istnienia. Wegetują nie mając żadnych perspektyw na lepsze jutro, nie mają pracy, pieniędzy, za to mają wiele chorób. Warszawa jest przyjazna jedynie dla ludzi pokroju Wokulskiego czy Rzeckiego, którzy prowadząc sklep nie muszą się martwić, za co przyjdzie im przeżyć kolejne jutro. Miasto jednak mimo swoich niedogodności, specyficznego stylu życia, ciągłej pogoni, pozostaje celem migracji wiejskiej ludności. Miasto bowiem daje pracę, odpowiednie wykształcenie, większe możliwości własnego rozwoju. Jednak plany i marzenia to jedno, a rzeczywistość to drugie. Okazuje się bowiem, że życie w mieście dla przyjezdnych wcale nie jest takie proste. W fabrykach panuje nieludzki wyzysk i tragiczne warunki pracy. Nikt nie liczy się z drugim człowiekiem, dla przedsiębiorców najważniejszy jest tylko duży zysk. Właśnie taki obraz wyzyskiwanych i poniżanych robotników odnajdziemy w "Ludziach bezdomnych" Stefana Żeromskiego. W przedstawionej tam fabryce cygar pracują zarówno kobiety, jak i mężczyźni w warunkach, które stanowią bezpośrednie zagrożenie ich zdrowia, a nawet życia. Wszędzie wciska się zabójczy tytoniowy pył, który niszczy pracowników. Główny bohater "Ludzi bezdomnych" - doktor Judym wraca ze studiów w Paryżu do Warszawy i tam przed nim nieoczekiwanie roztacza się obraz nędzy i rozpaczy. Ulica Krochmalna przypomina wielki rynsztok. "Z wąskiej szyi między Ciepłą i placem wydzielał się fetor jak z cmentarza (...). Z prawej i lewej strony stały otworem sklepiki (...). W każdym z takich sklepów czerniała na podłodze kupa błota, która nawet w upale zachowuje właściwa jej przyjemną wilgotności. Po tym gnoju pełzały dzieci okryte brudnymi łachmanami i same brudne nad wyraz". Judym nie mógł pozostać obojętny wobec takiego widoku. To wywołało w nim wstrząs, a zarazem wielką złość i niemoc. Doktor zdaje sobie bowiem sprawę, że niedaleko wznoszą się piękne, bogate domy, których mieszkańcy mają wszystkiego pod dostatkiem i zupełnie nie myślą o tych najbardziej pokrzywdzonych i potrzebujących. Miasto bywa niekiedy przedstawiane w kategoriach swoistej Apokalipsy. To miejsce, gdzie robotnicy są bezwzględnie wykorzystywani pracują całymi dniami za głodową wręcz stawkę. Obraz miasta-bestii pojawia się w powieści Władysława Reymonta "Ziemia Obiecana". Łódź przedstawiona przez Reymonta jest pełna chciwości i chorych ambicji, To moloch, w którym dynamicznie rozwija się przemysł włókienniczy, jednak odbywa się to oczywiście kosztem najbiedniejszych, najbardziej zdesperowanych i potrzebujących kromki chleba. Interesy między przedsiębiorcami rodzą zawiść, niezdrową konkurencję i zazdrość. Łódź osnuta czarnym dymem kominów fabrycznych, brudna, nieprzyjazna człowiekowi staje się symbolicznym miastem wkraczającym w nowy, dwudziesty wiek. Porażający obraz miasta wprowadził Stefan Żeromski w "Przedwiośniu". To miejsce wielonarodowościowe i wielokulturowe, zamieszkałe przez Rosjan, Tatarów, Ormian oraz Polaków. Współistnienie tak wielu narodów i nacji w jednym mieście przyniosło przede wszystkim liczne konflikty i spory, nierzadko splamione ludzką krwią. Doprowadziło to do wybuchu rewolucji pełnej przemocy, gwałtu, bólu i cierpienia zadanego drugiemu człowiekowi. W jednej chwili upadły wszelkie wartości moralne i etyczne, wszelkie obowiązujące dotychczas normy społeczne. Baku przeradza się w piekło na ziemi, a sceny w nim się rozgrywające przypominają wręcz sceny dantejskie. W mieście zapanowała nienawiść i przemoc, śmierć stała się powszechna i wszechobecna. Nieco inny, groteskowy obraz świata został przedstawiony przez Michała Bułhakowa w "Mistrzu i Małgorzacie". Komunistyczny raj okazuje się być przed wszystkim przestrzenią zdominowaną przez donosicieli, odpowiednie służby pilnujące porządku. To rzeczywistość, w której pojawia się Szatan w ludzkiej postaci. Totalitaryzm jest niemal szatańskim wynalazkiem. Moskwa zostaje zatem opanowana przez Wolnada i jego diabelska świtę, pokazującą panujące wokół zło. Człowiek bardzo często poddaje się mechanizmom i prawom rządzącym miastem. Można by w tym momencie zawołać za biblijnym Jeremiaszem: "Miasto tak ludne, ach! Jakoż jest samotne". Pęd, anonimowość, zgiełk i chaos panujący w dużych metropoliach może przytłaczać każdego człowieka, może męczyć i zniechęcać do siebie, może wreszcie rodzić uczucie osamotnienia i wyobcowania. Już Mickiewicz pisał w "Panu Tadeuszu", że "przynosząc z miasta uszy pełne stuku, marzył o ucieczce z paryskiego bruku", do "kraju lat dziecinnych", do nadniemeńskiej sielskiej krainy. Poczucie sielskości, jakie jednostka odczuwa na wsi zostaje u progu dwudziestego wieku skontrastowane z niemocą wyzwolenia się z paszczy miejskiego potwora. Człowiek staje się nagle więźniem wielkiej metropolii i nie potrafi się z niej w żaden sposób wyswobodzić. Z takim właśnie przypadkiem mamy do czynienia w "Procesie" Franza Kafki. Główny bohater - Józef K. zostaje niespodziewanie postawiony w stan oskarżenia i poinformowany o toczącym się przeciw niemu procesie. Zdezorientowany Józef nie wie, o co został oskarżony i jaką zbrodnię popełnił. Rozpoczyna zatem dochodzenie we własnej sprawie. Chce udowodnić swoją winę, ale to pogrąża go jeszcze bardziej. Bohater "Procesu" snuje się po mieście, po mieszkaniach, zakamarkach i niekończących się korytarzach, by tylko dowiedzieć się czegoś o swoim procesie. Miasto wcale nie jest mu przyjazne, przypomina swoisty labirynt, z którego niezwykle trudno się wydostać, czasem jest to nawet zupełnie niemożliwe. Józef K. osądzony ginie z rąk bezwzględnych oprawców, pokonany przez totalitarną biurokrację miasta. Podobnie nieprzyjazna jest rzeczywistość, w której żyje bohater "Małej Apokalipsy" Tadeusza Konwickiego. Stolica Polski przedstawiona jest w kategoriach kompletnego rozpadu i rozkładu. To miasto niebywałych, groteskowych wręcz kontrastów. Z jednej bowiem strony obserwujemy brudne mieszkania i prowadzące do nich obskurne klatki schodowe, niekończące się kolejki za niezbędnymi produktami, brak wody, gazu, z drugiej natomiast pojawiają się kolorowe transparenty, zespoły folklorystyczne i pochody. Do tego dochodzą jeszcze tajne służby, agenci, tropiący krok w krok swoje ofiary oraz absurdalna propaganda, która doprowadza do totalnego wyobcowania i poczucia ciągłego strachu, nieustannego zagrożenia, niszcząca indywidualizm jednostki. Samotność niezwykle wyraźnie uwidacznia się wśród bohaterów "Dżumy" Alberta Camusa. Oran to zwyczajne, przeciętne miasto jakich wiele, które nagle zostaje ogarnięte śmiertelną zarazą. Przyjazne do tej pory miejsce staje się nieoczekiwanie więzieniem. Rambert- paryski dziennikarz początkowo pragnie wydostać się z Oranu z wszelką cenę, z czasem jednak poczuje więź z jego mieszkańcami, którym przypadł w udziale tak niezwykle tragiczny los. Inny bohater- -Clottard traktuje to miasto zarazy jako doskonałe schronienie przed odbyciem kary więziennej. Ludzie jednak mimo życia w społeczności mają prawo czuć się samotnymi. Zagrażająca im choroba, a nawet śmierć sprawiają, że paradoksalnie stają się mocniejsi, ale jednocześnie w osamotnieniu muszą walczyć ze swoim przerażeniem i strachem. Miasto jednak bywa nie tylko źródłem przerażenia, leku i cierpienia. Niekiedy bowiem rodzi również fascynację i przynosi nadzieję na lepszą przyszłość. We wspominanym już wyżej "Przedwiośniu" Żeromskiego pojawia się motyw "szklanych domów". Początkowo był to projekt pomyślany głównie dla mieszkańców wsi, lecz tak naprawdę zrodził się on z panujących ówcześnie tendencji urbanistycznych. Miasto zatem dało początek koncepcji, która miała przynieść zadowolenie i dostatek mieszkańców domów ze szkła. Dwudziestolecie międzywojenne przyniosło ogromną fascynację miastem. Futuryści kierowali się hasłem "Miasto, Masa Maszyna", czyli 3xM. Miasto wplatał wówczas do swej twórczości choćby Tadeusz Peiper w tekstach takich jak np. "Ulica", "Kwiat ulicy". Inny poeta - Julian Przyboś skolei nadawał swoim utworom formę zbliżoną do architektonicznych konstrukcji ("Gmachy"). Również Skamandryci nie stronili od miasta w swojej poezji (np. Julian Tuwim "Do krytyków"). Widoczne w tym okresie zachwyty dla rozwoju techniki i cywilizacji powrócą także w okresie późniejszym, po drugiej wojnie, w postaci kuriozalnych utworów uwznioślających dokonania socjalizmu. Dawne, określane jako burżuazyjne miasto zostało zastąpione wielką, bezduszną, robotniczą aglomeracją, o czym pisał Adama Ważyk w tekście "Lud wejdzie w śródmieście": "Z staromiejskiej gardzieli/ wolna przestrzeń wystrzeli/ i rozstąpią się przejścia / z peryferyj do palców/ od fabryk do pałaców/ lub wejdzie do śródmieścia/ i ustali wzdłuż Trasy/ wzdłuż nowej Marszałkowskiej/jedność piękna i pracy/planowania i troski". Dwudziestowieczne miasta, które niemalże podzieliły los Troi, skazane na zagładę, stały się miastami o znaczeniu symbolicznym. Doszczętnie zniszczone nalotem hiszpańskie miasteczko utrwalone zostało na obrazie "Guerenica", autorstwa słynnego kubisty Pablo Picassa. Lecz także Warszawa może poszczycić się swoimi pomnikami na kartach poezji. Stolica Polski została w niewyobrażalny sposób zrównana z ziemią podczas drugiej wojny światowej. Dramat września `39 uwiecznił w swojej poezji Antoni Słonimski. W wierszu zatytułowanym "Alarm" czytamy: "Płyną zburzone kościoły/ Ogrody zmienione w cmentarze/ Ruiny, gruzy, zwaliska". Przejmujący obraz zniszczeń w zamierzeniu poety powinien zmobilizować Polaków do działań wyzwoleńczych. Niektóre miasta przyjmują wymiar specyficznego symbolu. Przyciągają ludzi niczym magnes, mają to "coś", mają swojego ducha - genius loci. Do takich właśnie miast należy m.in. Kraków, który szczególnego wyrazu nabrał w okresie modernizmu. Przełom dziewiętnastego i dwudziestego stulecia był momentem niezwykłego rozwoju rozkwitu grodu Kraka. Dawna stolica Polski tętniła wręcz życiem kulturalnym. Tutaj właśnie intensywnie działała cyganeria ze Stanisławem Przybyszewskim na czele, powstawał "Szał uniesień" Podkowińskiego, "Jama Michalika", w której występował kabaret Zielony Balonik i tutaj przecież działał, pisał i tworzył swoje witraże Stanisław Wyspiański, wyznający swą wielką miłość do Krakowa. Miasto ze Smokiem wawelskim stało się także inspiracją książki Tadeusza Boy-Żeleńskiego zatytułowanej "Znaszli ten kraj". Uwiecznił on w swoich tekstach mieszkańców Krakowa, a także opisał żartobliwie ważne ówczesne wydarzenia. Pisał o planach postawienia pomnika Adama Mickiewicza na Rynku. Początkowo zastanawiano się nad innymi miejscami, ciągle zmieniano zdanie, rozpisywano konkursy. W końcu kiedy romantyczny poeta stanął na płycie Rynku, okazało się, że jest on raczej mizerny i śmieszny w scenerii potężnych, wysokich wież mariackich oraz stylowych Sukiennic. Mimo tak licznych obiekcji pomnik Mickiewicza pozostał na swym miejscu i do dziś wita turystów przybywających do tego niezwykłego miasta. Przed wojną jednak obok Krakowa ogromne znaczenie miał również Lwów, położony na terenach dzisiejszej Ukrainy. Lwów był także miastem uniwersyteckim i pierwotną siedzibą Ossolineum. Tam również intensywnie rozwijało się życie intelektualne i kulturalne. Wielu Polaków urodzonych w tamtych, kresowych stronach do dziś z sentymentem i tęsknotą wspomina Lwów. Wojna przyniosła wiele zawirowań i zmusiła wielu Polaków do opuszczenia tych terenów, lecz nie zatarła sielskich, dziecięcych wspomnień. Lwów stał się - podobnie jak Kraków źródłem wielu tekstów prozatorskich i poetyckich, wystarczy choćby przywołać utwór Adama Zagajewskiego "Jechać do Lwowa". Jak widać z przykładów powyżej przywoływanych miasto może przybierać niemal diametralnie różne oblicza. Może być po prostu wielkim molochem, pełnym fabryk i przedsiębiorstw, miejscem przypominającym labirynt bez wyjścia, wyzyskującym najbiedniejszych, którzy podejmą każdą pracę za każdą stawkę. Może być jednak także synonimem rozwoju i postępu cywilizacji, nauki i techniki. Często niestety bywa źródłem wyobcowania, zagubienia i osamotnienia, rodzi tęsknotę za arkadyjską wsią. Bezsprzecznie jednak od najdawniejszych wieków stanowi niepodważalną inspirację dla twórców literatury, którzy owe różnorodne oblicza uwieczniają w swoich tekstach.
opozycja miasto wieś w literaturze pozytywizmu i młodej polski
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź