Zjazd gnieźnieński wg. Ottona III
Zjazd Gnieźnieński
W marcu 1000-go roku przyjechałem do Polski , aby odbyć pielgrzymkę do grobu św. Wojciecha. Bolesław oczekiwał mojego przybycia tuż przy granicy swojego państwa, w Iławie, leżącej nad rzeką Bóbr. W tejże miejscowości przygotował on przedtem kwaterę dla mnie. Trudno uwierzyć i opowiedzieć z jaką wspaniałością przyjmował mnie Bolesław. Rozstawił na powitanie rycerzy i książęta. Nie byli oni ubrani w tanią pstrokaciznę lecz w najdroższe rzeczy, Nawet w moim kraju nie noszono takich kosztowności. Zamiast sukien lnianych lub wełnianych rycerze Bolesława nosili płaszcze z delikatnych tkanin, a skór, nawet kosztownych, nie noszono bez podszycia kosztowną tkaniną i bez złotogłowiu. Kiedy zobaczyłem bogactwo państwa polskiego wykrzyknąłem: „Na koronę mego cesarstwa, to co widzę, większe jest, niż wieści niosły!" Za radą swych magnatów dodałem wobec wszystkich: nie uchodzi to, by takiego i tak wielkiego męża księciem nazywać lub komesem, jakby jednego z pośród dostojników, lecz wypada chlubnie wynieść go na tron królewski i wywyższyć koroną. I zdjąwszy z głowy swój diadem cesarski, włożyłem go na głowę Bolesława na znak przymierza i przyjaźni. Dałem mu w darze gwóźdź z krzyża Pańskiego i włócznię św. Maurycego, za co w zamian ofiarował mi Bolesław ramię św. Wojciecha.
Gdy byłem gościem Bolesława przyjmował mnie on bardzo dostojnie. Codziennie zmieniał meble, zasłony, obrusy i nakrycia stołowe, a poprzednie dawał mi w prezencie. W dniu mojego wyjazdu hojnie obdarował każdego sługę i żołnierza z mojego orszaku. Orszak królewski towarzyszył nam aż do granic mojego państwa.
Otton III