Młodszy brat profesora, Iwo Gąsowski, był zapalonym i trochę zwariowanym matematykiem. Nie interesowało go nic, co działo się dookoła, gdyż całe dnie i noce spędzał w swojej pracowni, dokonując zawiłych matematycznych obliczeń. Całą więc pieczę nad domem i ubogim mająteczkiem sprawowała jego żona, pani Ewa Gąsowska, która miała „anielską duszę i nieustający katar”. Po przyjeździe do Bejgoły Adaś obejrzał sobie stary dwór oraz chylące się ku upadkowi, ubogie obejście. Wypytywał profesora i panią Gąsowską o Francuza, który oglądał dwór oraz o historię domu, a wieczorem wyszedł z Wandą do parku. W zapadającym zmroku oboje ujrzeli zakradającą się w stronę dworu niewielką postać. Adaś postanowił schwytać tego człowieka; zostawił Wandę w parku, a sam zaczął po harcersku „podchodzić wroga”. Posuwając się w zupełnej ciemności zbliżył się na pewną odległość do nieznajomego, po czym poczuł ciężkie uderzenie w głowę, jęknął głucho i upadł na ziemię.
Młodszy brat profesora Gąsowskiego, Iwo, zajmował się rodowym majątkiem i powoli doprowadzał go do ruiny, skupiając się przede wszystkim na matematycznych wyliczeniach. Jego żona była kobietą cichą i zapracowaną. Kradzież drzwi z dworu potraktował jako zamach na jego pracę i przekonany był, że złodziej najwyraźniej widział, jak zapisywał swoje wyliczenia na wrotach od stodoły lub obory. Następnego dnia wylewnie przywitał się z profesorem, ucałował powietrze nad czołem córki i zapytał o Adasia. Pan Gąsowski uroczyście przedstawił swojego ucznia, zapewniając, że mają przed sobą człowieka, który zdoła rozwikłać nieszczęsną sprawę z drzwiami. Iwo Gąsowski powitał gościa w swym domu, po czym opuścił pokój, by wrócić do swoich wyliczeń. Do wieczora Adaś zwiedził cały dwór, omijając gabinet pana domu, obejrzał park i zabudowania gospodarskie. W bawialni odkrył galerię portretów przodków rodziny Gąsowskich i ze zdziwieniem stwierdził, że wszystkie postacie z obrazów są do siebie podobne. Krążąc po domu, skupił całą uwagę na drzwiach. Zatrzymał się obok tych, które zostały wykradzione i całkowicie odarte z farby. Domyślił się, że złodzieje najwyraźniej szukali jakiegoś napisu, lecz nie wiedzieli, o które dokładnie chodzi drzwi, więc działali na ślepo. Jego zatroskana mina wskazywała, że na razie nie ma pomysłu, jak rozwiązać zagadkę, a przecież Wanda oczekiwała po nim cudów. Przypuszczając, że tajemnica ma swoje korzenie w odległych czasach, spytał profesora Gąsowskiego o wiek dworu. Staruszek nie potrafił na to odpowiedzieć precyzyjnie. Sądził, że dom stoi tu od jakichś trzystu lat. Adaś zainteresował się Francuzem, który odwiedził dwór pod pozorem pisania książki. Zapytana o niego pani Gąsowska wyjaśniła, że mężczyzna zachowywał się niespokojnie, prawie nie zwracając uwagi na ludzi. Zrezygnowany chłopiec postanowił zwiedzić okolicę, która była prześliczna. Oczarowany spokojem, zapatrzył się na wschodzący księżyc. Nieoczekiwanie usłyszał tuż przy sobie szept Wandy. Przez chwilę stali w milczeniu. Nagle dziewczyna, która dostrzegła w cieniu drzew jakąś postać, chwyciła go za rękę. Szybko ukryli się za krzakami, obserwując mężczyznę, który skradał się w stronę domu. Nieznajomy zatrzymał się pod drzewem, najwyraźniej czekając na kogoś. Adam obserwował go w milczeniu, przeczuwając, że rodzinie Gąsowskich grozi niebezpieczeństwo. Poprosił Wandę, aby ukryła się, a sam podpełznął w stronę drzewa, postanawiając zajść przeciwnika od strony lasu. Mozolne czołganie się szybko zmęczyło go, lecz z uporem posuwał się do przodu. Powoli zbliżał się do tajemniczego mężczyzny, chcąc za wszelką cenę ujrzeć jego twarz i kiedy dotknął omszałego pnia drzewa, za którym ukrył się wróg, poczuł uderzenie. Z jękiem upadł na ziemię. Mam nadzieję że pomogłam ^.^