Gdy szkolny dzwonek po raz to ostatni zadzwonił w tym roku szkolnym, gdy wiedziałem, że zaczynają się wakacje, wybiegłem ze szkoły w podskokach! Byłem jak trąba jerychońska, głośny i hałaśliwy. Już ze świadectwem w rękach, wleciałem przez drzwi do domu, wiedząc, że już wieczorem będę jechał na lotnisko, a z lotniska na Hawaje. Lot trwał około 34 godziny z dwoma przesiadkami. Połowę drogi przespałem, a zaś drugą słuchałem muzyki. Gdy już lądowaliśmy, byłem tak zadowolony, już samym widokiem oceanu, palm i tego wszystkiego, po prostu coś niesamowitego. Trochę czułem się jak między Scyllą a Charybdą, bo nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. A to jakiś zarazków od owadów, bo to nie komar, albo nie pszczoła, z każdych stron może coś podlecieć. Pobyt na Hawajach trwał 2 tygodnie. Przez pierwszy tydzień czułem się jak róg obfitości, wszystko pod ręką, i jeszcze te szumy fal, słońce, przepiękny hotel z widokiem na ocean! Drugi tydzień minął tak samo, wracałem cały brązowy, a jeszcze mi było mało, za bardzo się przyzwyczaiłem do tego miejsca. Takie miałem wspaniałe wakacje! :)
Napisz opowiadanie pod tytułem ,,Moja wakacyjna przygoda". Użyj w nim związków frazeologicznych z Biblii i Mitologii
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź