Recenzja filmu "Wołyń" Recenzja musi być bardzo ładna i w miarę długa.Poprawnie ułożona.

Recenzja filmu "Wołyń" Recenzja musi być bardzo ładna i w miarę długa.Poprawnie ułożona.
Odpowiedź

Na fotografii kłębowisko ciał – potwornie okaleczonych, wbitych w ziemię, półnagich. I cisza, bezruch pod czystym niebem, spokój ludzkich siedlisk, w których jeszcze przed chwilą tętniło życie. To Rwanda tuż po masakrze z 1994 r., kiedy Hutu wymordowali maczetami setki tysięcy swoich sąsiadów Tutsi. Ale fotografia śmierci – nawet najbardziej wstrząsająca – nie chwyta czasu, jest ślepa na to, co poprzedza nienawiść. Na wspólne lata i dni – płot w płot – katów i ofiar. Na rosnące napięcie, z którego w jednej chwili wybucha niewyobrażalna przemoc. Smarzowski w "Wołyniu" – opowiadając inną, ale jednak wciąż tę samą historię – rozsuwa zasłonę czasu: pokazuje, jak wygląda życie na tykającej bombie; przedstawia świat-mozaikę, gdzie współistnieją odmienne kultury, tradycje, języki, interesy i ideologie i który ginie bezpowrotnie w morzu krwi. Robi to w poprzek mitu o panującej na Kresach idylli – pięknej krainie tolerancji i współzależności.  Owszem, jego Wołyń to tygiel z naszego narodowego imaginarium  - po wódkę chodzi się do żydowskiego karczmarza, a potem rozpija butlę z ukraińskim sąsiadem – ale prymu nie wiedzie wcale wyobrażona "wspólnota obywateli", lecz wzajemna nieufność. Zbyt często zmieniają się tutaj porządki władzy, żeby mogła wykształcić się jakaś forma stabilnego społeczeństwa. Jakby historia uczyniła z Kresów laboratorium do testowania stanów wyjątkowych.

Dodaj swoją odpowiedź