Porównaj dwie wybrane relacje literackie z życia w obozach.

W obliczu Drugiej Wojny Światowej polscy pisarze stanęli przed bardzo trudnym zadaniem. Okupacja hitlerowska w Polsce z programem ludobójstwa, z systemem obozów śmierci, łapankami i ulicznymi egzekucjami, zbrodniczymi eksperymentami na ludziach, przymusowymi robotami w głębi Rzeszy, przyniosły doświadczenia, z którymi pisarz polski spotkał się po raz pierwszy.

Każdy dzień okupacji stawiał miliony ludzi wobec prób, którym nigdy nie zostałaby poddana ich moralność w czasie pokoju. Wszystkie pojęcia o świecie, moralności, stosunkach między ludźmi, o całym życiu zostały tym próbom poddane. Doświadczenia tych strasznych czasów domagały się literackiego przekazu, nakazywały też poszukiwanie nowych sposobów literackiego opisu. Najważniejsze świadectwa literackie przypadły na lata 1941-1946.

W swojej pracy chciałbym zająć się dwoma z nich - cyklem "Medaliony" Zofii Nałkowskiej i prozą Tadeusza Borowskiego.

Ogólnie można podzielić literaturę okupacyjną tych lat na dwa wielkie działy: na próbę dokumentalną (wspomnienia, reportaże, dzienniki) oraz prozę artystyczną.

Opowiadania Borowskiego (zawarte w tomiku: "Pożegnanie z Marią") należą do drugiego działu. Trudno natomiast jednoznacznie zaliczyć do któregoś z nich "Medaliony". Oparte one zostały na relacjach ocalałych ofiar hitlerowskiego terroru, wizjach lokalnych miejsc zbrodni, zeznaniach świadków - materiał ten zebrała pisarka pracując w 1945 roku w głównej komisji badania zbrodni niemieckich; dlatego też proza "Medalionów" zachowała cechy reportażu, dokumentu, sprawozdania z rzeczywistych faktów. W konsekwencji tego cykl 7 opowiadań Nałkowskiej stoi właściwie na pograniczu dwóch wyżej wymienionych działów.

Przedstawię teraz bliżej wizje rzeczywistości niemieckich obozów, zawarte w opowiadaniach Borowskiego i Nałkowskiej.

"Medaliony" to wstrząsający rejestr zbrodni, masowej zagłady i męczeństwa, ujęty w zwięzłych i powściągliwych opowieściach, w których autorka, redukując do minimum własny komentarz, oddaje głos prostym ludziom - świadkom i uczestnikom wydarzeń.

Komentarz narratora nadrzędnego dyskretnie informuje jedynie o ich zewnętrznym wyglądzie, odruchach, sposobie mówienia i zachowania się. Człowiek nie jest w "Medalionach" poddany analizie psychologicznej, jest tylko opisany. Opis niemieckich świadków w "Profesorze Spannerze" czy oświęcimskich oprawców w "Dorośli i dzieci w Oświęcimiu" spełnia tę samą rolę co opis urządzeń w systemie niszczenia - człowiek jest po prostu częścią tego systemu. Ci zaś, których technika niszczenia nie dosięgnęła - Polacy i Żydzi ocaleni z więzień i obozów - przedstawieni zostali w najprostszych rysach psychologii ludzkiej. Ludzie ci opisują fakty, ale nic co mogłoby pomóc w ich zrozumieniu nie wynika ani z tych opisów, ani z uczuć.

W "Medalionach" bowiem nie ma wyjaśnień i interpretacji kataklizmu, jakim była dla wielu narodów okupacja hitlerowska. Nałkowska nie chciała zajmować się analizą skomplikowanych przyczyn, które spowodowały powstanie w środku Europy w XX wieku wielkich pieców, w których płonęły ciała masowo mordowanych ludzi. Chciała tylko dać świadectwo tym czasom, ukazać rozmiary zbrodni i rozmiary ludzkiego cierpienia.

Brak odautorskiego komentarza interpretacyjnego, bezpośrednich sądów pisarzy nie oznacza jednak, że sąd taki nie został w "Medalionach" zawarty.

Z informacji, które przekazuje nam Nałkowska jesteśmy w stanie odtworzyć przerażający obraz zbrodni. Informacje te składają się z kilku warstw - z faktów, o których mówi postać dopuszczona do głosu, z jej własnego do nich komentarza oraz z nie uświadamianych sobie przez tę postać wyników konfrontacji jej komentarza z opisanymi faktami. W "Profesorze Spannerze" w sposób suchy i lakoniczny podane jest sprawozdanie z przesłuchania młodego chłopaka zatrudnionego w czasie wojny jako preparator trupów w przedsiębiorstwie zajmującym się produkcją mydła z tłuszczu ludzkiego. Wszystkie jego odpowiedzi są rzeczowe i pozbawione zupełnie jakiegokolwiek zabarwienia emocjonalnego; opowiada o sposobach produkcji tak, jakby opisywał normalny proces produkcyjny. W końcu z dozą pewnego podziwu komentuje:

"W Niemczech, można powiedzieć, ludzie umieją coś zrobić - z niczego..." "Coś" to mydło, przeciwstawione "niczemu", czyli martwemu ciału ludzkiemu. Taką skalę wartości narzucił chłopakowi faszyzm - ludzkie zwłoki, w każdej kulturze i religii będące przedmiotem czci, sprowadził do roli bezużytecznej rzeczy.

W ten sposób Nałkowska ukazuje jedną z najbardziej przejmujących prawd o okupacji: zniszczenie przez faszyzm psychiki człowieka, zabicie jego wrażliwości moralnej. Podobnych przykładów można w "Medalionach" znaleźć wiele.

Surowe, lapidarne, często nieporadne relacje są więc nie tylko oskarżeniem i świadectwem martyrologii bezbronnych i ich bezradności wobec grozy doświadczeń przerastających ludzką świadomość, ale pokazują także, jak same ofiary terroru dotknięte zostają moralną zarazą faszyzmu, zobojętnieniem i otępieniem psychicznym w obliczu zbrodni, utratą poczucia solidarności międzyludzkiej (jak ludzie z opowiadania "Przy torze kolejowym", którzy nie chcieli ryzykować własnego życia dla pomocy rannej żydówce), zanikiem elementarnego instynktu etycznego (jak kobiety jedzące z głodu trupy pomordowanych w opowiadaniu "Dno"). Wymowę zbioru streszcza jego słynne motto: "Ludzie ludziom zgotowali ten los".

Charakterystyczne dla "Medalionów" jest ukazanie powszechności doświadczeń okupacyjnych - widzi się tu nie tylko cierpienia jednostek, ale i cierpienia milionów. Portrety bohaterów zawierają w sobie zarazem uogólnienie losów innych ludzi - są to portrety typowe, tytułowe "Medaliony". Doskonałym przykładem jest portret Dwory zielonej - bogaty psychologicznie, oparty wyłącznie na narracji bohaterki, narracji oczyszczonej z wszelkich zbędnych szczegółów, dającej obraz takich typowych dla tych czasów uczuć ludzkich jak strach, zmęczenie, ból, rezygnacja z jednej strony, a olbrzymie pragnienie życia i niesamowita wytrzymałość na cierpienia z drugiej.

Protest Nałkowskiej przeciwko zbrodniom dokonanym na psychice ludzkiej, jej sąd i przerażenie zawsze są obecne, choć nie mówi ona o tym wprost. Pisarka nie używa wielkich słów, patosu, ogranicza liczbę faktów, stosuje metodę skrótu i selekcji. Prezentacja faktów odznacza się niemal naukową precyzją. Nałkowska odpowiednio uporządkowała usłyszane i zauważone fakty, kierowała rozwojem napięcia i prowadziła do pointy. Najbardziej rzeczowe informacje są zestawiane w ten sposób, aby zaszokować odbiorcę. W opowiadaniu "Człowiek jest mocny" można przeczytać: "Ktoś pokazywał znaleziony strzęp pudełka od zapałek z greckim nadrukiem, inny wymyte przez deszcze papierki z cudzoziemskimi firmami aptek. Ktoś na miejscu dawnego krematorium znalazł dwie malutkie kosteczki ludzkie."

Opis całego stosu kości i czaszek ludzkich nie wzbudziłby wcale większej grozy, niż owe żałosne, odgrzebane "dwie malutkie kosteczki ludzkie"- jedyne, co pozostało po tysiącach zamordowanych ludzi. W "Profesorze Spannerze" beznamiętny opis przyrody na początku opowiadania nie nasuwa myśli o tragicznych sprawach. Nagle jednak padają zdania pełne grozy, w ten sposób, za pomocą wyraźnych, jaskrawych kontrastów, Nałkowska wywołuje w czytelniku tym mocniejszą reakcję, tym większe przerażenie.

Znaczące dla "Medalionów" są zdania z ostatniego opowiadania zbioru: "Jeżeli objąć myślą ogrom przyśpieszonej śmierci, jakiej miejscem - niezależnie od działań wojennych - stały się tereny Polski, to obok zgrozy najsilniejszym uczuciem, jakiego doświadczamy jest zdziwienie"

Zdziwienie człowieka, który nie może pojąć rozmiarów tego, co się stało a protest wyraża w ten sposób, że nie chce wchodzić w bezpośredni kontakt z minioną rzeczywistością, nawet przez dokładniejszy opis i wyjaśnianie, szukanie przyczyn.

Opowiadania Borowskiego (z tomiku "Pożegnanie z Marią") obejmują własną, zdecydowanie odmienną od ówczesnej literatury wojenno- artyrologicznej wizję hitlerowskiego obozu koncentracyjnego.

Więzią cyklu jest postać narratora - Tadka, studenta humanistyki czy literatury na tajnym uniwersytecie, początkującego poety o filozoficznych aspiracjach, którego czytelnik ma możliwość obserwować między innymi w środowisku lagrowym obozu koncentracyjnego ("Proszę państwa do gazu", "Dzień na Harmęzach").

Bohater Borowskiego przede wszystkim robi wrażenie znakomicie przygotowanego na przyjęcie obozu. Wyrwany ze swego azylu w okupowanej Warszawie, po krótkim postoju więziennym przetransportowany do Oświęcimia, traktuje obóz jako przebudzenie przez prawdziwą rzeczywistość, a także jako dalszy ciąg swych studiów humanistycznych, swych ambicji pisarskich. Od początku studiuje Oświęcim po to, by - jeśli przeżyje - "zdać ludziom żywym relację i stanąć w obronie zmarłych". Borowski chciał zatem zgłębić obóz, określić jego istotę. Poznanie Oświęcimia coraz bardziej go fascynuje. Opowiadania Borowskiego pełne są poszukiwań definicji zjawisk i praw nim rządzących - i to przede wszystkim różni "Pożegnanie z Marią" i "Medaliony".

Definicje te dotyczą nie tylko obozu, lecz całego systemu zbrodni. Terror to według Borowskiego system samoczynny. Do stosowania terroru wykorzystywani byli ludzie już sterroryzowani i ci, którzy mieli być sterroryzowani. Obozy organizowane były na zasadach "samorządu", więźniowie byli przymuszani do współuczestnictwa; tworzyły się specyficzne hierarchie.

Borowski widzi lagry jako konsekwentny wykwit wielkości III Rzeszy. Oświęcim ma dla niego również swój konkretny aspekt ekonomiczny. Pisarz rejestruje sposoby eksploatacji człowieka, interesy niemieckich firm budujących obóz, potoki złota i dewiz. To wielkie przedsiębiorstwo III Rzeszy funkcjonuje prawie bez zakłóceń, choć jeszcze nie doszło do perfekcji, bo "marnują przy spalaniu tyle tłuszczu, tyle kości, tyle mięsa, tyle ciepła", zbrodnia kojarzy się z wielkim interesem w jeden zgodny proceder.

W kategoriach socjologicznych obóz nie jest dla Borowskiego tłumem pędzonych na wyniszczenie ludzi, lecz przemyślnie zorganizowanym społeczeństwem koncentracyjnym, zhierarchizowanym, bo bez hierarchii społecznej obóz nie mógłby działać samoczynnie.

Narrator opowiadań Borowskiego, Tadek, jest vorarbeiterem; zgodnie z obozową hierarchią nazwa ta oznacza więźnia o podrzędnej funkcji (takim jest Tadek w "Dniu na harmęzach") lub po prostu starego, doświadczonego lagrowca. Vorarbeiter to człowiek, który wie, że przeżyć obóz można jedynie gdy się przyjmie tutejsze reguły gry i który postanowił przeżyć za wszelką cenę. Warunkiem tego jest przystosowanie i egoizm, uległość wobec prześladowców i bezwzględność wobec współwięźniów. Vorarbeiter z opowiadań Borowskiego nie jest jednak zbrodniarzem. Jest to człowiek, który dzięki własnej przebiegłości i zaradności zdobył pewną pozycję w obozie, to szeregowy pracownik wielkiego przedsiębiorstwa eksterminacji, który wciągnięty w zbrodniczy system, mimo woli staje się w jakimś stopniu jego współ założycielem.

Nie chce się wykazywać, ale nie może podpaść; nie bije z własnej woli, nie znęca się, nie denuncjuje, nie okrada indywidualnego więźnia, lecz zbiorowość. Tadek i jemu podobni zachowują w szczątkowej formie ludzką przyzwoitość i solidarność ze współwięźniami, zwłaszcza własnego komanda (w "Dniu na Harmęzach" Tadek zamienia kocioł z zupą na większy, przeznaczony dla innej grupy), ale o tyle tylko, o ile nie narusza to ich interesu i nie zmniejsza szansy przeżycia. Ich zachowanie ma więc charakter świadomej, kontrolowanej czynności, pozwalającej wykorzystać wiedzę o tym, jak przetrwać w obozie koncentracyjnym, w tym sensie ludzie ci przeszli swoistą ewolucję postępową, gdyż pojawiły się u nich nowe cechy, zwiększające zdolność do życia w warunkach ekstremalnych. W kategoriach moralnych przechodzą oni jednak ewolucję wsteczną.

Borowski bardzo precyzyjnie określa specyficzny kodeks moralny vorarbeitera. Odstępstwa od tego kodeksu (np. kradzież mydła Tadkowi przez vorarbeitera Iwana) są karalne. Ten kodeks moralny, szczątek człowieczeństwa, odróżnia vorarbeitera od obozowego zbrodniarza - degenerata, ale właśnie ta etyka vorarbeitera budzi w Borowskim największą grozę.

To, co najbardziej ugodziło moralnie Borowskiego w istocie lagrów to nie konieczność życia w nieludzkich warunkach, nie morderczy system, proceder śmierci natychmiastowej czy śmierci powolnej, lecz reakcja przeciętnego człowieka i łatwość przystosowania się, jego większa wrażliwość fizyczna i psychiczna, przekonanie, że z człowiekiem można zrobić wszystko.

Początkowo akceptacja obozowej rzeczywistości nie przychodzi łatwo - w "Proszę państwa do gazu" opisane jest, jak nie wytrzymuje psychika bohatera na widok martwych, poduszonych w wagonach kolejowych niemowląt; choć reakcja obronna psychiki ma charakter jedynie fizjologiczny (Tadeusz po prostu wymiotuje), to jednak wiadomo, że nie jest on jeszcze do końca "człowiekiem zlagrowanym" - taki jest dopiero w "Dniu na harmęzach".

W świecie obozowym, widzianym przez pryzmat "zlagrowanej" świadomości bohatera opowiadań, ulegają unieważnieniu elementarne odruchy uczuciowe i wartości moralne rzeczywistości zewnętrznej - współczucie, uczciwość, godność. Pogwałcenie człowieczeństwa ma tu charakter szczególnie tragiczny, bowiem zbrodniczym celom podporządkowuje się także ofiary, przymuszając je nie tylko do uległości, ale także do wewnętrznej zgody na zbrodnię i do udziału w niej. W opowiadaniach Borowskiego powstała kreacja bohatera poddającego się złu, istniejącego wyłącznie w związku kata i ofiary. Świadczą o tym niezwykłe sceny z "Proszę państwa do gazu", kiedy to rozwścieczeni upałem i udziałem w zbrodni więźniowie, zdają się prześcigać esesmanów w swoim okrucieństwie wobec przywiezionego nowego transportu żydowskiego - granice między katem i ofiarą stają się niezmiernie płynne.

Niemcy w opowiadaniach Borowskiego zostają sprowadzeni (podobnie jak u Nałkowskiej) do roli wykonawców, dozorców, administratorów. Nie uzurpują sobie żadnych wyższych, ideologicznych racji, wykonują zawód i powinność lo- jalnego obywatela.

Najbardziej szokujące u Borowskiego jest natomiast odarcie ofiar z ich patosu; obóz, nędza, tortury i śmierć to nie bohaterstwo - to "głupota tych, co dali się złapać". Pozostaje jedynie pierwotna walka, którą samotny, upodlony więzień toczył o swój byt z równie upodlonym esesmanem i okropną przemocą obozu.

Przeciwstawienie ujęciom martyrologicznym okrutnej i przenikliwej obserwacji obozowego "sposobu bycia", wyzwalającego mechanizm akceptacji i przystosowania, zacierającego granicę między katem i ofiarą, spowodowało ataki krytyków (zwłaszcza z kręgu katolickiego), którzy zarzucali Borowskiemu, że zignorował bohaterstwo moralne, ducha oporu. Tymczasem świat Borowskiego nie jest zamknięty dla ludzkiego heroizmu, lecz na tle obozu jego przejawy należą do rzadkości. Heroizm pojawia się w tym świecie niczym legenda, bowiem dla Borowskiego najwyższą wartość ma życie - dlatego pozostaje prosperowanie w zbrodniczym systemie, poddanie się jego regułom; Borowski zresztą nie uważa za typowy sadyzm i skrajne zezwierzęcenie - to w jego świecie również przypadki wyjątkowe.

Na zakończenie chciałbym podsumować moje rozważania na temat wizji obozów u Nałkowskiej i Borowskiego.

Z całej prozy polskiej "Medaliony" stanowią najbliższe sąsiedztwo opowiadań lagrowych Borowskiego. Nałkowska, podobnie jak Borowski, zdobywa się na maksymalnie obiektywny opis obozów i podobnie jak on powściąga emocje i moralistykę. W "Medalionach" tak jak w opowiadaniach Borowskiego skutki faszyzmu sięgają dusz ludzkich. Mimo tych istotnych zbieżności różnice są nie mniej istotne. Dla Nałkowskiej obóz to odnalezione "dwie malutkie kosteczki", dla Borowskiego tłumy pędzonych "na śmierć ludzi i trupy przewalające się przez komory gazowe, palone w krematoriach".

Nałkowska genialnie rekonstruuje obóz z zewnątrz, nie wchodząc w bezpośredni kontakt z tym, co się tam działo; Borowski tkwi w środku obozu, przetrawia spiętrzone w nim zło - u niego cały świat przedstawiony oglądany jest oczami jakby jednego z tych, którzy w "Medalionach" przewijali się przed komisją, z tym, że nikt mu nie przeszkadza, nikt - nawet nie komentuje jego zachowania się.

Dla Nałkowskiej "rzeczywistość jest do wytrzymania, gdyż cała dana jest w doświadczeniu albo dana nie jednocześnie, dociera do nas w ułamkach". Dla Borowskiego rzeczywistość obozowa jest nie do wytrzymania, gdyż cała została przeżyta i wchłonięta.

Dodaj swoją odpowiedź