Przeżycia wewnętrzne Skawińskiego po przeczytaniu "Pana Tadeusza".

Niemożliwe! Czy oczy mnie nie mylą?! Jednak na paczce dokładnie jest napisane moje nazwisko i wyraźny adres. Więc to nie może być pomyłka. Umierając z ciekawości szybko otwieram paczkę, choć grube żaglowe płótno tak łatwo nie daje się rozciąć. W paczce znajdowały się ksiązki. I to jakie książki! Sam „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza. W jednej chwili oczy mi się zamgliły, nie mogłem wykrztusić słowa, a po plecach przeszły mi ciarki. Nie mogłem opanować wzruszenia.

Wokół mnie panowała dziwnie uroczysta cisza, jakby wszystko czekało aż zacznę czytać.

Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie!
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknie po tobie…

Och! Ileż prawdy w tych zaledwie czterech wersach, ileż prawdy o mnie. Poczułem ścisk w gardle i choć głos mi drżał ze wzruszenia, musiałem czytać dalej.

Panno Święta, co jasno bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogrodzki ochraniasz z jego wiernym ludem!
Jak mnie, dziecko, do zdrowia powróciłaś cudem
(Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę
I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu
Iść, za zawrócone życie podziękować Bogu)
Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono…

Tekst rozmazał mi się przed oczyma, a chwilę później płakałem jak bóbr. W jednej chwili wróciły do mnie wszystkie wspomnienia o mojej Polsce. Wspomnienia, które tłumiłem przez tyle lat: wszystkie chatki w mojej rodzinnej wiosce, krajobrazy, pola wśród sosnowych lasów, małe rzeczki, grobla, młyn, stawy, rechotanie żab… Serce kołotało mi jak oszalałe. Nie byłem w stanie pohamować moich uczuć. A z resztą, czy jest sens je teraz hamować? Teraz już wiem, dlaczego byłem taki smutny. Nie dopuszczałem moich uczuć do głosu przez tyle lat, starałem się zapomnieć o kraju. Sądziłem, że już nie ma szansy na powrót w rodzinne strony, ale teraz wszystko się odmieniło. Wróciłem. Może nie ciałem, ale duszą już zawsze będę z jedyną, najukochańszą Polską. Tęsknota i miłość do mojej rodzinnej ziemi, wszystkie uczucia tłumione przez tyle lat znalazły wreszcie ujście w płaczu. Płakałem jak dziecko, głośno, niepohamowanie. Aż w końcu uciszył mnie szum sosnowego boru. Stoję na wiedecie, a w oddali ułani bawią się w karczmie, śpiewają, grają, tańczą. Ja z moim koniem stoję na straży ich spokoju i dobrej zabawy. Wkrótce odgłosy karczmy cichną, a mgła zaczyna unosić się nad polami (zupełnie jak ocean). Bór szumi bez wiatru, wydając głos podobny do fali. Ułani, lasy, pola, pianie kogutów nad ranem, to wszystko takie znajome, bliskie, kochane. Ktoś się zbliża.
Coś do mnie krzyczy…

Cóż to za człowiek, czego chce? Co ja tu robię? Wokół mnie plaża, a dalej latarnia. Latarnia… już wiem. Więc to był tylko sen, choć taki rzeczywisty i taki cudowny. Mówi, że nie zapaliłem latarni. Rzeczywiście, nie zrobiłem tego. Teraz przyjdzie mi znowu tułać się po świecie. Ale już nie sam, teraz zawsze w sercu będę miał Polskę, już o niej nie zapomnę. Mimo, że nie ma jej na mapach, to dla mnie zawsze będzie istnieć.

Dodaj swoją odpowiedź