Wywiad z Andrzejem Hiolskim

Jestem w Krakowie, w mieszkaniu Andrzeja Hiolskiego ? wybitnego śpiewaka operowego. Mistrz niebawem skończy 78 lat. Nie powiem, że było mi łatwo umówić się na ten wywiad. Owszem, było trudno, ale postanowiłam sobie za szczyt dziennikarskiej ambicji porozmawiać z panem Hiolskim. W tym mieszkaniu pełnym antyków, mimo ich przepychu ? czuje się skromność i subtelną atmosferę jaka udziela się od gospodarza.

A. B. ? Mistrzu? Czy mogę się tak do pana zwracać?
A. H. ? Nie przesadzajmy? , jestem tylko jednym z wielu obdarzony dobrym głosem.
A. B. Ale przecież śpiewał pan na scenach operowych Europy i obu Ameryk. Deski La Scali i Metropolitan Opera nie są panu obce?
A. H. ? To prawda. Śpiewałem tu i tam.
A. B. ? Jest pan niezwykle skromnym człowiekiem!
A. H. ? To nie skromność, to? szacunek do wybitnych śpiewaków operowych.
A. B. ? Ale pan brał także udział w najważniejszych festiwalach muzykalnych, dokonał pan licznych nagrań radiowych i płytowych?
A. H. ? Co nie znaczy, że nie jestem gwiazdą?
A. B. ? Za ?Króla Rogera? Otrzymał pan Nagrodę Grand Prix du Disque?
A. H. ? Tak, to była miła chwila.
A. B. ? Czy tych chwil było więcej?
A. H. ? Może odbiegnę od tematu, ale śpiew to nie jedyna moja pasja, kiedy byłem młody? chociaż nie wiem kiedy to było (śmiech) pasjonowało mnie lotnictwo. Czy pani wie, że ukończyłem nawet kursy szybowcowe?
A. B. ? Nie dziwię się, pana piękny głos dolatywał nawet wyżej niż szybowiec.
A. H. ? A? wie pani dlaczego? Otóż śpiewanie jest zajęciem dla ludzi myślących. Przed laty otrzymałem cenną radę od Adama Didura: ?Pamiętaj ? jesteś na scenie i śpiewasz ostatni raz w życiu a potem nie ma już nic.?
A. B. ? Pan wybaczy? ale nie rozumiem.
A. H. ? Jest pani jeszcze bardzo młoda. Aby to zrozumieć trzeba wielu lat.
A. B. ? A propos młodości? - u kogo uczył się pan śpiewać?
A. H. ? U niezapomnianej Heleny Oleskiej. To był 1939 r., wojna, okupowany mój rodzinny Lwów.
A. B. ? Co robił pan w czasie wojny?
A. H. ? Byłem stolarzem. Ze Lwowa wyjechałem w 1944 roku.
A. B. ? Kiedy był ten wielki debiut?
A. H. ? Pamiętam jak dziś? był 25 listopada 1944 r. W krakowskim Teatrze starym byłem z Januszem w ?Halce? ? Moniuszki.
A. B. ? Co było potem?
A. H. ? Od 1945 r. Byłem solistą Opery Śląskiej w Bytomiu? a później los rzucił mnie do Warszawy do Teatru Wielkiego, gdzie byłem także solistą.
A. B. ? Śpiewał pan barytonem?
A. H. ? Tak, taką skalą głosu zostałem obdarzony.
A. B. ? Stworzył pan niezapomniane kreacje wokalne i aktorskie, choćby Scarpia w ? Tosce? , Miecznika w ?Strasznym dworze czy Marcelego w ?Cyganerii??
A. H. ? Tak, to było dla mnie wyzwanie, ale miło też wspominam inne role np. Sharplessa w ?Madame Butterfly?, czy Pasa w ?Dom Carlosie?.
A. B. ? Po mistrzowsku wykonał pan pieśni takich słów jak Schubert, Schumann, Moniuszko czy też Karłowicz??
A. H. ? Dla takich mistrzów trzeba śpiewać tylko po mistrzowsku.
A. B. ? Kocha pan muzykę?
A. H. ? Czy ją kocham? To moja jedyna miłość! Dzięki niej zwiedziłem niemal cały świat. Czy wie pani jak piękny jest Edynburg? A Praga? i jej urokliwe mosty. Zobaczyłem także arabski świat. Śpiewałem w Shiraz ? Persepolis w Iranie.
A. B. ? Czy czegoś pan w życiu żałuje?

Długie milczenie? zastanowienie i nagle blask w oku mistrza.

A. H. ? Wie pani, że nigdy nie miałem okazji ucałować dłoni Marii Callas? Tak, chyba tylko tego żałuję.
A. B. ? Ona tez była wielką śpiewaczką operową?
A. H. ? Szkoda, że nie miała tak szczęśliwego życia jak ja.
A. B. ? Widać na szczęśliwe życie trzeba sobie zasłużyć.
A. H. ? J za to jestem wdzięczny temu kto nade mną czuwa.
A. B. ? Dziękuję za rozmowę ? ja też jest mu wdzięczna.

Dodaj swoją odpowiedź