Tak, jest to opis sytuacji. Poprawiłam Ci tylko drobne błędy. Jest piątkowa przerwa śniadaniowa. Wszyscy siedzimy na ławkach i uczymy się różnych rozwiązań równań, bo już za kilka chwil nasza klasa pisze kartkówkę z matematyki. Kilku starszych kolegów bije się na korytarzu, a reszta gra w tenisa stołowego. Na ścianach wiszą gazetki, które czytają młodsze dziewczyny. W niektórych miejscach leżą pudełka śniadaniowe lub kartoniki po soczkach. Nagle dzwoni dzwonek. Na twarzy mojej, jak i kolegów, maluje się przerażenie oraz stres. Kolega modli się o to, żeby rozum przyszedł mu do głowy, a ktoś inny stuka się książką w czoło, aby wbić sobie nauczone informacje. Przychodzi pani od matematyki. Przerażeni siadamy w ławkach. Moje serce bije coraz szybciej. Ponownie modlimy się, aby to nie było nic trudnego. Po chwili wszyscy są w ławkach i męczą się nad tym, by jak najlepiej napisać kartkówkę .
Wydaję mi się, że jest dobrze :)