Kto mi napisze krótki reportaż z wycieczki obojętne do kąd. dam 40 pkt

Kto mi napisze krótki reportaż z wycieczki obojętne do kąd. dam 40 pkt
Odpowiedź

WYJAZD Jest godzina szósta rano dnia dwunastego sierpnia, a przed kościołem pod wezwaniem św. Wincentego i narodzenia Najświętszej Marii Panny stoi okazały tłumek ludzi oczekujących księdza przewodnika i autokaru. Na wszystkich twarzach widzę zaspanie i podniecenie spowodowane perspektywą dwudniowego wyjazdu. Nie wszyscy mieszkają w Pleszowie, są też osoby z Ruszczy i Krzesławic. Powoli podjeżdżają środki transportu, zajmujemy wolne miejsca i po krótkiej modlitwie ruszamy ku Wielkopolsce. Obrazy zza szyby zmieniają wygląd z podmiejskiego na leśny, a następnie typowo wiejski. Przez okna zagląda mocno świecące, wakacyjne słońce, przez co w autokarze jest gorąco. Cały czas, ksiądz Eugeniusz stara się utrzymać miłą atmosferę, śpiewając, modląc się i zachęcając do tego innych. Dojechawszy do Konina gdzie odbył się dość długi postój, nabraliśmy energii i potoczyliśmy się do Lichenia. SANKTUARIUM Gdy nadeszła odpowiednia chwila, wysiedliśmy z autokaru i ruszyliśmy ku robiącej ogromne wrażenie bazylice. Z daleka podziwialiśmy pozłacaną kopułę i wysoką wierzę. Najpierw, po przejściu przez ogrody z mnóstwem zieleni i fontannami, zeszliśmy po okazałych schodach do Kaplicy Trójcy Przenajświętszej, przy okazji oglądając tysiące tablic z nazwiskami ofiarodawców. Po odmówieniu różańca, wróciliśmy przed bazylikę. Tam, po wykonaniu pamiątkowych zdjęć, ksiądz zaczął nam opowiadać o sanktuarium, czasami zaglądając do przewodnika. -Moi drodzy, właśnie wyszliśmy z tak zwanej Złotej Kaplicy. Teraz kilka informacji o samej bazylice. Tak więc, ma ona 120 metrów długości (150 wraz ze schodami), 77 szerokości i 40 wysokości w nawie głównej. Dzwonnica wznosi się na wysokość 56 metrów, a wieża ma 143. Widoczna z daleka kopuła ma 25 metrów średnicy, a krzyż na jej szczycie wznosi się 92 metry ponad teren Sanktuarium. Kubatura budowli wynosi ponad 300 tysięcy metrów sześciennych, a jej ciężar to 110 tysięcy ton. Światło wpada do wnętrza przez tyle okien, ile jest dni w roku - 365, a wejść do środka można przez tyle drzwi, ile rok ma tygodni - 52. Kiedy wysłuchaliśmy tego, postanowiliśmy wejść do środka. Od wewnątrz bazylika robiła jeszcze większe wrażenie. Poczułam się cudownie patrząc na ołtarz. Ludzie wokół mnie chyba czuli się podobnie, bo nikt się nie odzywał, tylko z zapartym tchem podziwiał budowlę o regularnych, klasycznych kształtach, pełną powagi i dostojeństwa. Bardzo podobały mi się ogromne ławy, świeczniki, obrazy i fotele dla księży. Wszystko tutaj wyglądało na dokładnie dopasowane. Ruszyliśmy do kapliczek bocznych. Chłopcy przede mną zaczęli patrzeć zaciekawieni na jedną z nich. -Ta jest poświęcona 108 męczennikom. -wyjaśnił im szeptem ksiądz, a po chwili dodał z zachwytem.- Piękna, prawda?- zamyślił się na chwilę.- Chodźmy dalej! GOLGOTA I HISTORIA Ksiądz Eugeniusz poprowadził nas do słynnej Golgoty. Zaczęliśmy Drogę Krzyżową. Dotarłszy na szczyt, poznaliśmy historię tego miejsca i cudownego obrazu: -W 1813 r. po bitwie pod Lipskiem ranny żołnierz Tomasz Kłossowski zobaczył postać Maryi Panny z Orłem Białym na piersi. Od Bożej Rodzicielki usłyszał zapewnienie, że wyzdrowieje i wróci do ojczyzny. Otrzymał też polecenie odszukania Jej wizerunku. "Dobrze mi się przypatrz - rzekła Maryja - abym na tym obrazie wyglądała tak, jak mnie tu widzisz. Ten wizerunek umieścisz w miejscu publicznym w swych rodzinnych stronach". W lesie nieopodal Lichenia w 1850 r. Matka Boża trzykrotnie ukazała się pasterzowi Mikołajowi Sikatce. W czasie ostatniego objawienia 15 sierpnia 1850 r. Matka Boża była ubrana w amarantową suknię, a biało-złocisty płaszcz z symbolami Męki Pańskiej spływał fałdami aż do Jej stóp. Na głowie miała koronę, zaś na piersiach widniał Biały Orzeł. W dłoni trzymała różaniec. Gdy w 1852 r. wybuchła epidemia cholery, ludzie zaczęli gromadzić się na modłach przed obrazem, prosząc o uwolnienie od zarazy. Nagły wzrost popularności wizerunku Matki Bożej z Orłem Białym sprawił, że zatroszczono się o bardziej odpowiednie dla niego miejsce. Najpierw Obraz przeniesiony został do wybudowanej tuż obok specjalnie w tym celu kaplicy. Kilka tygodni później, 29 września 1852 r., po uroczystej procesji obraz umieszczono w starym kościółku parafialnym w Licheniu. Po powstaniu styczniowym wystawianiu obrazu sprzeciwiły się - ze względu na motyw Orła Białego - władze carskie. Polscy duchowni zdołali przekonać rosyjskich urzędników, że obraz przedstawia nie orła lecz Ducha Świętego, który przybrał postać gołębicy. Oznaki polskości musiano jednak zakryć srebrną sukienką. Okupację wizerunek Matki Bożej przetrwał w ukryciu, by w marcu 1945 r. powrócić do świątyni. W 1949 r. ograbione i zaniedbane sanktuarium licheńskie objęli ojcowie marianie. Tym samym spełniła się zapowiedź Matki Bożej o powstaniu klasztoru oraz że na straży wizerunku staną Jej synowie. W listopadzie 1965 r. papież Paweł VI uznał obraz Bolesnej Królowej Polski za cudowny i polecił go ukoronować. A 15 sierpnia 1967 r. rozpoczęły się w Licheniu uroczystości koronacyjne z udziałem ks. Stefana kardynała Wyszyńskiego. Ksiądz Prymas przypomniał wtedy, że w 1921 r., jeszcze jako alumn seminarium włocławskiego, przybył do Lichenia na leczenie. Miał tak zaawansowaną gruźlicę, iż prosił Maryję jedynie o to, by mógł przyjąć święcenia kapłańskie i odprawić przynajmniej jedną Mszę św. Dzięki wstawiennictwu Matki Bożej Licheńskiej ks. Wyszyński dostał znacznie więcej niż się spodziewał, a Polska otrzymała w jego osobie Prymasa Tysiąclecia. Obecnie możemy oglądać prawdziwą bazylikę. Wśród promieni popołudniowego słońca, ruszyliśmy pomodlić się przed cudownym obrazem. Wszystkim tak się spodobał, że zakupiliśmy małe reprodukcje. Spokojnie udaliśmy się na spoczynek. DOM PIELGRZYMA „ARKA” W niewielkich pokoikach, trochę stłoczeni zaczynamy naprawdę dobrze się poznawać. Dziele pokój z garstka młodzieży, która zdecydowała się na pielgrzymkę w środku wakacji. Śmiejemy się, jemy kolację i rozmawiamy. Opowiadamy sobie o wrażeniach dnia dzisiejszego. Okazuje się, że każdy z nas przeżył to trochę inaczej. Siedząc na piętrowym łóżku rozmawiam z rodzeństwem- dwoma siostrami- Sabiną i Eweliną. Wszystkie trzy spieramy się, co najbardziej nam się podobało. -Z daleka ta kopuła wyglądała poprostu obłędnie!- upiera się Sabina. -Ale to nic, w porównaniu z ołtarzem.-dodaję od siebie. -Najśliczniejsza była Golgota.-oświadcza poważnie, najmłodsza z nas, Ewelina. Ostatecznie, bardzo zmęczeni dniem pełnym wrażeń, szybko zasypiamy. POWRÓT Sprzątnęliśmy nasz mały pokoik, oddaliśmy klucz i poszliśmy na poranną mszę. Starałam się wychwycić każdy szczegół tego pięknego miejsca. Czułam, że zobaczyłam zdecydowanie za mało i chciałam tam zostać trochę dłużej, dlatego zrezygnowałam ze śniadania na rzecz zwiedzenia ogrodów. Byłam nimi szczerze zachwycona. Było tam mnóstwo tablic pamiątkowych, pomników i ciekawych dzieł sztuki. Ostatecznie, musiałam pożegnać się z Licheniem i wrócić do Krakowa. Na miejscu byliśmy około godziny szesnastej. Wiem jednak, że ta pielgrzymka dała mi wiele do myślenia o tym, ile można poświęcić dla słusznej sprawy i wiary.

Jest godzina siódma rano dnia 16 października 2010 roku. Pod szkołą w Damienicach zgromadziła się grupka uczniów gimnazjum niecierpliwie czekających na opiekunów i autokar, który ma ich zabrać na wycieczkę ?szlakiem sakralnym? do Krakowa, w ramach projektu ?Nasz Region ? Nasza Tożsamość?. Na wszystkich zaspanych twarzach widzę podniecenie spowodowane perspektywą całodniowej wycieczki. Nie wszyscy mieszkają w Damiecnicach ? są też osoby z Cikowic i Stanisławic. Powoli podjeżdżają środki transportu, zajmujemy ? hmm? raczej zaciekle walczymy o jak najlepsze wolne miejsca w autobusie i po chwili wyruszamy w drogę. W pierwszej kolejności zwiedziliśmy jeden z najstarszych klasztorów w Polsce ? opactwa benedyktynów w Tyńcu. Choć obecnie jest w stanie generalnego remontu, rusztowania i ekipy konserwacyjne nie przeszkodziły nam w podziwianiu zabytkowej architektury. Malowniczo położony, otoczony murami klasztor robi wrażenie? Wznosi się na stromym wapiennym wzgórzu nad Wisłą. Już w czasach starożytnych istniał tu gród, w którym chroniła się okoliczna ludność w chwilach zagrożenia. W 1044 roku Kazimierz Odnowiciel sprowadził do Tyńca Benedyktynów, którzy niedługo potem w miejscu grodu wznieśli pierwsze murowane elementy - romański kościół oraz budynki klasztorne z niewielkim wirydarzem arkadowym. Później przekształcił się w twierdzę. Przewodnik, który ? nie da się ukryć ? nosił habit, zabawiał nas dowcipami i różnymi anegdotami, poczym pomógł nam wtajemniczyć się w historię, reguły zakonu, jego wkład w rozwój Krakowa i całej Małopolski oraz poznać klasztorne zabytki, a przy okazji zmusił nasze zaspane umysły do wysiłku zadając nam zagadki. Udało nam się także spotkać słynnego ojca Leona Knabita, który zatrzymał się z nami na krótką pogawędkę. Później nasze kroki skierowaliśmy w stronę kościoła św. Michała Archanioła i św. Stanisława ze Szczepanowa oraz przylegającego do niego klasztoru paulinów. Nazywany jest potocznie ?kościołem na skałce?. Jest to sanktuarium męczeństwa św. Stanisława biskupa krakowskiego, znajdujące się niedaleko Wawelu, nad Wisłą, na niewielkim wapiennym wzgórzu. Według legendy stała tu niegdyś świątynia pogańska i na jej miejscu zbudowano kościół romański pod wezwaniem św. Michała Archanioła. W XIV wieku gotycką świątynię postawił Kazimierz III Wielki. Od 1472 opiekują się nią Zakon Świętego Pawła Pierwszego Pustelnika, sprowadzeni do Krakowa przez Jana Długosza, który niebawem wystawił im nowy kościół. Z kościołem na Skałce związana jest historia zmagania się dwóch potęg: świeckiej ? reprezentowanej przez króla Bolesława Śmiałego i kościelnej ? reprezentowanej przez biskupa krakowskiego Stanisława. W 1079 biskup został za zdradę stanu skazany przez króla na śmierć i ścięty, ale w konsekwencji król musiał opuścić kraj. Kościół uznał biskupa świętym i kanonizował go w 1253. W 750 rocznicę kanonizacji Ojciec Święty Jan Paweł II podniósł kościół na Skałce do rangi bazyliki mniejszej. Od 1089 zwłoki biskupa spoczywają w katedrze wawelskiej, ale to Skałka jest miejscem jego kultu. Przed trumną biskupa w katedrze wawelskiej koronowano królów polskich. Do ceremoniału koronacyjnego należała także pielgrzymka pokutna z Wawelu na Skałkę. Oprócz pięknej architektury barokowej i ołtarza św. Stanisława biskupa, zwiedziliśmy kryptę z grobami zasłużonych Polaków. W podziemiach klasztoru zostali pochowani zasłużeni Polacy m.in.: Jan Długosz, Wincenty Pol, Stanisław Wyspiański, Jacek Malczewski, Karol Szymanowski. Na dziedzińcu przed świątynią znajduje się sadzawka, gdzie wedle legendy wrzucono poćwiartowane szczątki biskupa Stanisława. Ostatnim punktem naszej wycieczki było Muzeum Archidiecezjalne Kardynała Karola Wojtyły przy ulicy Kanonicznej w Krakowie. Gromadzi ono zabytki z dziedziny rzemiosła artystycznego, malarstwa i rzeźby. Trudno wymienić wszystkie skarby, ale warto wspomnieć o obrazie z XIII w. malowanym na desce, przedstawiającym św. Katarzynę i Agnieszkę. Pochodzi on z kościoła w Dębnie i jest najstarszym obrazem tablicowym w Polsce. Przedmioty kultu, ołtarze, paramenty liturgiczne, obrazy - zebrane z całej diecezji - są także dziełami sztuki. Niekiedy najwyższej klasy, co w muzeum widać znakomicie. Dokumentują one ponadto tysiącletnie dzieje biskupstwa krakowskiego. Osobnym działem są pamiątki po Janie Pawle II, który tutaj mieszkał, będąc sufraganem diecezji krakowskiej. W odrestaurowanych niedawno wnętrzach, w których odsłonięto polichromie ścienne, można obejrzeć zarówno osobiste pamiątki po Papieżu-Polaku jak i dzieła sztuki składane mu w darze. Sama zaś siedziba muzeum, składająca się z dwóch renesansowych domów kanoników katedralnych, należy do najpiękniejszych w Krakowie. Wizyta w muzeum miał charakter szczególny, gdyż przypadła 16 października, czyli w ?Dniu papieskim?. Nie obeszło się oczywiście bez wizyty w McDonaldzie! Około godziny 14:00 ? głodni i wyczerpani ? zakończyliśmy zwiedzanie, zaplanowanych na tę wycieczkę, zabytków Krakowa, a skoro była pora obiadowa, udaliśmy się do dobrze znanej nam restauracji ? McDonald, na pyszne frytki i hamburgera! Powrót był zaplanowany na godzinę 15:00, jednakże nasza podróż nieznacznie się przeciągnęła i ponownie w Damienicach znaleźliśmy się około 15:30. Ta wycieczka dostarczyła nam wielu doświadczeń moralnych, estetycznych oraz niezatartych wspomnień.

Dodaj swoją odpowiedź