Pobyt na górze Linddego - list Stasia do ojca

Góra Lindego, 1890.10.15

Kochany tato!

W pierwszych słowach mego listu chcę powiedzieć, jak bardzo mi Ciebie brakuje. Uświadomiłem sobie jak jesteś mi potrzebny iże Cię bardzo kocham. Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie przygody spotykają nas każdego dnia. Opiekuje się Nel, jak najlepiej potrafie. Nawet nie wiem, za co ja Ją tak bardzo kocham, taką "małą muchę".

Od kiedy nas porwali, co noc marzę o tym, żeby w końcu Cię zobaczyć. Nie martwcię sie o Nel - wszystko znosi bardzo dzielnie. Były chwile, kiedy myślalem, że to koniec ze mną, jak i z Nel. Bardzo bałem sie o nią, kiedy zachorowała na febrę, jednak mała miała szczęście. Uratował ją Szwajcar, który dał nam chininy. Niestety, został poważnie ranny i po niedługim czasie zmarł. Widziałem wtedy, w jej oczach, że już nie widzi dla siebie nadzieji... ja też wątpiłem.... Jednak kiedy zobaczyła, że zdobyłem dla niej lekarstwo, zapłoną w jej oczach płomyk nadziei...

Niestety... Tato... Musiałem to zrobić... Zabiłem Beduinów, którzy nas porwali. Wiem, zrobiłem źle, zgrzeszyłem, ale to dla Nel. Gdybym tego nie zrobił, umarłaby. Jestem Polakiem i czuje sie fatalnie ze świadomością ze zabiłem człowieka... Niech Bóg mi wybaczy.

Teraz jesteśmy na górze "Lindego". Nazywa się tak, bo wskazał nam ją Szwajcar, o którym wspomniałem wcześniej, On uratował Nel i mnie. Moja mała "laleczka" czuje się już lepie. Prosiła żebym napisał w tym liście, "że ona bardzo kocha swojego Tatusia i że wierzy, że go jeszcze zobaczy..."

Po tym, co przeżyliśmy i Ja wierzę, ze jeszczę Cię zobaczę. Tylko Bóg może zdecydować inaczej... Zdaję sobię sprawę, że jest małe prowdopodobieństwo, że przeczytasz ten list, ale bedę modlił się o to do Boga...

Na koniec napiszę jeszcze raz o tym jak bardzo Cię kocham. Razem z Nel wierzymy, że nic nam nie przeszkodzi na drodze do domu...

Staś i Nel

P.S. Nie martwcie sie o nas...

Dodaj swoją odpowiedź