Co sądzisz na temat wulgaryzmów -rozprawka
Na początku dobrze było by wyjaśnić, czym są wulgaryzmy. Słownikowa definicja podaje ze wulgaryzm to „wyraz, wyrażenie lub zwrot nieakceptowane przez ogół mówiących ze względu na swą ordynarność, nieprzyzwoitość lub wyraźną przynależność do języka grupy społecznej uważanej za niższą” Definicja ta daje mi prostą i rzeczową odpowiedź na pytanie czy wulgaryzmy są normalnością czy też nie?
Uważam, że wulgaryzmy są złe i wyrażają wiele agresji, aczkolwiek w pewnych sytuacjach można przymknąć na nie oko.
Moje pokolenie traktuje wulgaryzmy jak pewną formę przerywnika. Weszły nam one w krew i są używane bez zastanowienia, czy ktoś jednak pomyśli jak bardzo mogą być obraźliwe i poniżające.
W gronie ludzi, których zna się dość dobrze, wulgaryzmy są czymś normalnym i nieodbiegającym od przyjętych. Może właśnie, dlatego wiele osób przeklina tylko, po to, aby dostosować się do reszty rówieśników? Jeśli jakieś środowisko uważa to za przyjętą normę, jest to tylko i wyłącznie wybór tych ludzi, jednak słowa, których używają w swoim gronie często przenosi się je do życia codziennego, poza akceptującą to grupą osób.
Wulgaryzmy poniżają i są agresywne. Ludzie używają ich również po to, aby pokazać swoją wyższość nad kimś, kto jest od nich lepszy, albo bardziej wartościowy w ich oczach, starając się go poniżyć. Najczęściej, ktoś taki wychodzi na skończonego prostaka i człowieka z bardzo ubogim zasobem słownictwa.
Jak wiele osób uważa, że przeklinanie przydaje poczucia wartości albo sprawia, że stajemy się przez to „bardziej dorośli”, dojrzalsi, silniejsi czy atrakcyjniejsi?
Należy jednak zastanowić się nad tym skąd biorą się przekleństwa? Otóż wiele z nich używanych, na co dzień i akceptowanych przez ogół społeczeństwa np.: słowo „zajebiście”, wywodzi się z więziennego „slangu”. Osoby, opuszczające zakłady karne po „odsiadce”, wdrażają te słowa do codziennego użytku. Wiele ludzi nawet się nad tym nie zastanawia.
Są jednak momenty, w których na wyrazy wulgarne nie zwraca się uwagi i pobłaża się na ich używanie. Sytuacje te nazywa się ekstremalnymi. Mogą to być sytuacje, które na co dzień nam się nie zdarzają, w tedy słowa „brzydkie” mogą być wręcz akceptowane.
Gdy przebywam w towarzystwie, które używa wulgaryzmów, nie czuje się zbyt skrępowana, gdyż czasem samej zdarza mi się przekląć pod wpływem emocji, złości czy żalu. Staram się nad tym panować, lecz przekleństwa niekiedy są potrzebne by wyrazić swą gorycz, gniew czy też mocne przeżycia. Nie lubię natomiast, gdy ktoś w moim towarzystwie nadmiernie i prawie” non-stop” używa wulgaryzmów.
Rażące w moich oczach jest, gdy widzę dorosłych, wykształconych ludzi bluzgających i mówiących to, co im ślina na język przyniesie. W żaden sposób mi to nie imponuje, jednak dostrzegam w tym pewną sprzeczność. Z jednej strony dorośli powinni pokazywać nam jak postępować dobrze.
Często każe się nam brać przykład z nich przykład. Jednak, co powiedzieć o ludziach, mam na myśli tu przede wszystkim rodziców, którzy przeklinają przy swoich dzieciach, czy nawet do nich. Dziecko, które wysłuchuje obelg, bluzgów z ust własnych rodziców na pewno będzie postępować tak samo.
Mój stosunek do wulgaryzmów jest częściowo obojętny, bo wiem, że każdemu może się zdarzyć, lecz muszą istnieć jakieś granice nawet prawne, których nie wolno i nie powinno się przekraczać.
Moim skromnym zdaniem człowiek używający obelżywych słów już nie jako przecinka, ale traktujący to jako swą wypowiedź, jest co najmniej „prostacki”, niewychowany, ubogi w polszczyznę oraz mało kulturalny.
O wulgaryzmach mówi się wiele w różnych mediach: radiu, prasie czy telewizji, mimo wszystko nasze społeczeństwo nie potrafi powstrzymać się od przeklinania. Niewątpliwie jest to problem społeczeństwa polskiego naszych czasów.
Mam nadzieje, że zdołałem potwierdzić tezę głoszącą, że wulgaryzmy są złe i wyrażają wiele agresji, aczkolwiek w pewnych sytuacjach, słysząc je można być pobłażliwym