Cogito ergo sum - myślę więc jestem?
Cogito ergo sum – myślę więc jestem, jest sentencją znanego filozofa i matematyka Rene Descartes’a – Kartezjusza. Zgodnie z tymi słowami ludzki umysł jest warunkiem naszej egzystencji i życia w świecie jaki oglądamy na co dzień. Otrzymaliśmy wspaniały dar od natury, dlaczego więc nie miałby on być warunkiem naszego istnienia?
Przez miliony lat życie na Ziemi poddane było ewolucji. Pierwsze bakterie, grzyby, organizmy jednokomórkowe, ryby i jakże szybko dinozaury, opanowały Ziemię czyniąc ją sobie podwładną. Ssaki pojawiły stosunkowo niedawno po wymarciu dinozaurów. Wśród nich był człowiek – istota średniej wielkości, słabo przystosowana do życia, bez dobrze wykształconych szponów, kłów czy zębów – broni zwierząt mięso i roślinożernych. Jej jedyną bronią był umysł, czyli to czego natura nie dała nikomu innemu. W przeciągu ułamku sekundy życia naszej planety, człowiek stał się jedynym panem Ziemi i nie tylko. Dzięki umysłowi opracował broń, ubranie, proch, druk, komputer czy sondę kosmiczną. Na tym jednak nie poprzestał, pędzi bowiem przed siebie i ucząc się na własnych błędach, próbuje ulepszyć rzeczy doskonałe. Czy więc to nie dzięki myśleniu istniejemy?
Wśród nas są ludzie psychicznie chorzy. Ich umysł nie pracuje prawidłowo z wielu różnych przyczyn. Jeżeli ktoś stanie z boku nie spostrzeże różnicy pomiędzy nimi a innymi ludźmi. Tak samo się ruszają, jedzą, oddychają, wydalają. Dlaczego więc muszą być izolowani od innych? Dlaczego ich w pewnym sensie NIE MA? Odpowiedź jest tylko jedna. Osoby te zatraciły zdolność racjonalnego rozumowania przez co stały się rodzajem podgatunku człowieka.
Z punktu widzenia religii katolickiej jest podobnie. Myślenie jest naszą jedyną szansą na zbawienie. Nasze życie polega na ciągłym wyborze. Zawsze mamy dwie opcje, dobrą i złą. Od tego jaką będziemy częściej wybierać zależy nasza dola po skończeniu żywota. Nie bez powodu Bóg wyposażył nas w umysł, dał on nam tym rozumieć, że pokłada w nas wielkie nadzieje, że nam po prostu ufa. Albowiem gdybyśmy nie mogli rozumieć tego co się dzieje, bylibyśmy jedynie marionetkami w teatrzyku kukiełkowym odgrywanym przez Stwórcę.
Istnienie to rzecz materialna jak Ziemia , kamień, spodnie czy samochód. Istnienie to dla zwykłego człowieka właśnie jego ciało do którego jest tak bardzo przywiązany, pielęgnuje je i chroni. Nigdy jednak nie zastanawia się dlaczego tak jest, instynkt mówi mu że tak ma być. Ale to nie instynkt zachowawczy, to umysł kieruje naszym ciałem. To on odsuwa nam rękę od ognia, ostrzega, że jest za zimno, mówi kiedy mamy uchylić się przed niebezpieczeństwem. Umysł i ciało nie mogą istnieć osobno! Są jak program komputerowy i komputer. Program steruje pracą komputera, komputer pozwala działać programowi i tak koło zamyka się. Gdy do pamięci dostanie się wirus cierpieć będzie i program i pecet, oraz odwrotnie, gdy wyłączymy sprzęt także i program przestanie działać.
Seneka w swoich „Myślach” definiuje człowieka jako „... naczynie, które pęka od pierwszego lepszego wstrząsu, od pierwszego lepszego poruszenia”. Ten znany filozof zauważa, że stabilność ludzkiego życia może naruszyć nie tylko wstrząs odnoszący się do ciała, ale także poruszenie czyli zachwianie się równowagi emocjonalnej człowieka. Blaise Pascal pisze o nas, że umierając jesteśmy „... i tak czymś szlachetniejszym, niż to co nas zabija, ponieważ wiemy, że umieramy, i znamy przewagę, którą wszechświat ma nad nami”. Według mnie, choć jest w tym ziarno prawdy, to Pascal nie zauważył ważnej rzeczy- ścisłej zależności pomiędzy ciałem i duchem, bowiem gdy ginie ciało nasza dusza pozostaje bez władzy i może już tylko istnieć a nie działać, a do tego właśnie została stworzona. I to powiązanie jest najwspanialszą symbiozą jaką zauważył Kartezjusz.
Kartezjusz wypowiedział swoją myśl. Dzięki temu istnieje po dziś dzień na łamach książek i encyklopedii. To poprzez myślenie stał się nieśmiertelny.
A jego słowa bez problemu można zapisać w inny sposób:
Jestem więc myślę.
Te dwa znaczenia są nierozerwalne.